
Ludzie różnie radzą sobie z problemami. Jednym ze sposobów ich odkładania jest na przykład bieganie.
To zajęcie, które dla jednych wymaga tylko dobrych ciuchów i pogody, a dla innych – morderczych treningów, by wygrywać kolejne maratony.
Bez względu na to, co kto wybierze, każdy ma jakiś cel. Jedni chcą uciec z domu, inni dobrze wyglądać, a jeszcze inni pokonywać swoje słabości.
Tempo biegu również odgrywa dużą rolę, bo do tego celu można dobiec truchtem, spacerem czy sprintem.
Natomiast Ona zdecydowała się spróbować czegoś innego – mantr na cuda, medytacji, porad wróżek, śmiałych wygięć ciała na zajęciach jogi, słuchania mądrych podcastów i rad. Wytargała z gazet tony inspiracji na mapę marzeń, spisała wszystkie magiczne afirmacje i była pewna, że to wszystko pozwoli jej ruszyć z miejsca, otworzyć najwyższe bramy oświecenia i że spłynie na nią boskie uduchowienie.
A jedyne, co osiągnęła, to zwykłe, ziemskie wkurwienie.
Życie za każdym razem miało swoje plany – przed nosem zamykało jej wszystkie drzwi do radości. To była taka ich wspólna gra, w której tylko życie miało ubaw. Każda lekcja obnażała nowe rany, zrywała stare plastry, pozwalając na ból i sączenie cierpienia. Każdy krok naprzód przypominał jej, jak długo stała w miejscu, czekając na cud.
Lepiąc to, co potrafiła, szła. Na początku ostrożnie, bo ciało było jeszcze obolałe, a serce pełne wątpliwości. Jednak z każdym metrem rana bolała mniej, a każdy krok nabierał sensu.
Były momenty, gdy chciała się zatrzymać, gdy czuła, że traci siły. Ale to w tych chwilach odkrywała najwięcej. Nie chodziło o perfekcję ani o prędkość, ale o samo doświadczenie – o to, że mimo bólu, upadków i wątpliwości wciąż mogła iść dalej.
Czasami szła, czasami biegła – niemal z szaleńczą radością, czując, że zostawia za sobą cały ciężar przeszłości. Innym razem zwalniała, pozwalając sobie na chwilę zadumy. Patrzyła na otaczający ją świat – na drzewa, niebo, ludzi, którzy, jak ona, próbowali odnaleźć sens.
Zadaniem życia jest bieg – pełen niespodzianek, rozczarowań i zmian.
Tylko co z tymi, którzy biegać nie lubią? Przecież nie każdy musi. Jakie jest ich zadanie?
Czy to całe życiowe bieganie zawsze prowadzi do celu? Czy zawsze liczy się wygrana?
A może chodzi o zwykły ruch, który daje możliwość wiecznego odkrywania?
I gdzie w tym wszystkim jest zwykły ludzki strach?


Dodaj komentarz